Wspomnienie Stanisława Czai

Dnia 21 sierpnia 2017 roku usnął w Panu Stanisław Czaja.  Nabożeństwo pożegnalne i pogrzeb, który poprowadzili pastorzy Andrzej Sieja i Stanisław Niedziński odbył się dnia 22 sierpnia na starym cmentarzu w Jeleniej Górze.

Stanisław Czaja urodzony 30 sierpnia 1927 roku we wsi Wysoka Strzyżowska – w samym sercu Bieszczad. W rodzinie miał czterech braci i dwie siostry. Pomimo młodego wieku nie pozostał biernym obserwatorem wydarzeń II Wojny Światowej. Pod pseudonimem „Mały” służył w oddziale Batalionów Chłopskich jako łącznik. Uratował swoją służbą życie wielu osobom, sam też dwukrotnie uciekał spod ściany śmierci skazany na rozstrzelanie. – Walczyłem o wolną ojczyznę oraz o życie swoje i mojej rodziny – mówił potem.

W „nagrodę”, po wojnie porucznik Stanisław Czaja został aresztowany i skazany na przymusową pracę w Kopalni Wujek. Po odbyciu kary, w 1952 roku wyjeżdża do Jeleniej Góry. Tu, w 1953 roku wiąże swoje życie z Wiktorią, która pochodziła z rodziny adwentystycznej. W ten sposób Stanisław poznaje Adwentystów Dnia Siódmego i staje się aktywnym członkiem jeleniogórskiego zboru.

W tym czasie liczący co najmniej 50 członków zbór prowadzi pastor Franciszek Micherda, a nabożeństwa odbywały się w lokalu na Placu Ratuszowym 4. Czajowie pracują w Radzie Zboru. Wiktoria (Wiesia) jest skarbnikiem i korespondentem zborowym, Stanisław, najpierw starszym diakonem, potem – po śmierci br. Jakszy obejmuje funkcję starszego zboru. Za jego kadencji zbór znacznie się rozrasta. W latach 70. ubiegłego wieku liczy już 150 członków. W tym też okresie, w lipcu 1962 roku rozpoczęto odprawianie nabożeństw w kościele przy ulicy Panieńskiej. Brat Czaja wraz z pastorem Tadeuszem Przychodzkim i z wieloma innymi członkami zboru, istotnie przyczynił się do adaptacji opuszczonego budynku Kościoła Ewangielicko- Augsburskiego dla celów Kościoła ADS. Przydały się tu jego umiejętności i doświadczenie z pracy zawodowej w kowarskim Zakładzie Opieki Zdrowotnej, gdzie był kierownikiem technicznym.

Liczne wyróżnienia, medale za zasługi wojenne i powojenne w swojej pracy na rzecz służby zdrowia przyjmował z rezerwą. Dla niego oraz dla jego żony liczyła się przede wszystkim rodzina duchowa. Uparty, zawsze konsekwentny stawiał wysokie wymagania, najpierw wobec siebie, potem dla innych. W  związku z tym w zborze nazywano go „Nehemiaszem”. Między innymi, dzięki tym jego cechom, a  także pracowitości, oddaniu najpierw Bogu potem ludziom, gościnności, wiedzy i umiejętnościom zbór jeleniogórski rozrastał się, mężniał i umacniał.

Stanisława Czaję pamiętać będziemy, jako zaufanego, gorliwego, oddanego i wiernego męża Bożego.